sobota, 26 marca 2011
niedziela, 20 marca 2011
Zatonie
Aż żal patrzeć, że to bajkowe miejsce z drugiego zdjęcia popadło w taką ruinę.
Dziś możecie zobaczyć parę zdjęć z naszej ostatniej wycieczki do Zatonia miejsca, które parę wieków temu kwitło, a dziś niestety grozi totalną rozsypką. Pałacyk w Zatoniu(oddalonego od Zielonej Góry zaledwie paręnaście kilometrów) powstał pod koniec XVII wieku, a od czasów podpalenia w czasie II Wojny Światowej niestety ginie w zapomnieniu. Miasteczko niezwykle urokliwe, które prócz parku z dawnym pałacem i oranżerią może pochwalić się ruinami kościółka wzniesionego z kamienia polnego w XIII wieku.
Tego dnia miałam na sobie dwurzędowy pudrowy płaszcz Orsay(sh) białą tunikę z falbanką(George), legginsy, czarne botki Pure oraz szmacianą torbę w łączkę i kwieciste okulary od Emila.
czwartek, 17 marca 2011
Kocie porachunki # 3
Miłego dnia:)
Fot. Ja i Ewa
czwartek, 10 marca 2011
Sunday Sunday Sunday
środa, 9 marca 2011
Agata gotuje. Pomysł na śniadanie
Czasami na śniadanie zamiast zwykłej kanapki z serem i pomidorem mam ochotę zjeść coś lepszego, bardziej wymyślnego.Bądźmy szczerzy, niestety nie zawsze w lodówce mam zapas rozmaitych smakołyków. Wtedy zaczynam kombinować. Tak np. powstały dzisiejsze maślane grzanki z białym serkiem i sałatką pomidorową.
W lodówce miałam:
*pomidora
*pół pora
*śmietankowy, biały serek kanapkowy (równie dobre są kosteczki serka Kiri)
*sos sałatkowy(koperkowo - ziołowy)
*łyżkę masła(najlepiej osełkowego)
* i kajzerkę(nie musi być pierwszej świeżości)
***
1.Kajzerkę rozcięłam na pół i posmarowałam grubą warstwą serka.
2. Na patelni rozpuściłam masło, a następnie położyłam na nim bułkę serkiem w dól(tak jak na zdjęciu)
3.W międzyczasie kiedy grzanki się rumieniły pokroiłam pomidora w cząstki, pora w słupki(mniej więcej wielkości zapałki) i całość posypałam sosem sałatkowym(sałatkę można skropić tez oliwą)
4. po 4-5 minutach kiedy bułka się zarumieniła i stała chrupiąca, grzanki przełożyłam na talerz z sałatką i zabrałam się za jedzenie:)
Mówię Wam, to naprawdę pyszne śniadanko:)
niedziela, 6 marca 2011
Skansen w Ochli
W pierwszy weekend marca w końcu rozpoczęliśmy z Emilem sezon naszych mini wypadów krajoznawczych. Przestudiowaliśmy wszystkie internetowe wskazówki i ruszyliśmy w drogę. Ja- dziecko zapalonych turystów byłam w swoim żywiole.
Uwielbiam docierać do magicznych i często zapomnianych przez innych "światowych turystów" miejsc jeżdżąc po miasteczkach, przemierzając wsie i rezerwaty. Szczególnie lubię miejsca znane z opowiadań, które mają w sobie jakąś nutkę tajemnicy. Lubię zwiedzać ruiny zamków, odkrywać stare groby z kamiennymi krzyżami pozostawione na polnej drodze i zachwycać się starymi budowlami. Lubię docierać do źródełek w leśnych zagajnikach, zwiedzać kolejne jaskinie i słuchać świergotu ptaków na polanie w środku lasu. Lubię też wiejskie chatynki z rozwalającymi się płotami, stare kościółki, uliczki z kocimi łbami i regionalne historyjki.Lubię powracać do moich ukochanych miejsc i przyglądać się jak zmieniają się wraz ze zmianą pór roku i upływem lat. A najbardziej lubię spisywać anegdoty z takich dni, robić zdjęcia, by później móc powspominać. Właśnie w sobotę wybraliśmy się do Skansenu w Ochli tuż pod Zieloną Górą. Lubię skanseny, zawsze czuję się w nich jak w innym świecie w którym czas się zatrzymał, tak jak w "Osadzie" M. Night Shyamalana. Jak widać napstrykaliśmy całą masę zdjęć..
...i księdza...
...i wzięłam nawet ulotkę, Dopiero później okazało się, że jest po niemiecku...
...z każdej strony obfotografowałam Emila...
... i rzeźby..
...i te cudne małe okienka
...Emil już z mniejszą chęcią...
No! Nareszcie dotarłam do końca mojej opowieści. Czas iść spać, bo telewizji pojawiają się już filmy z czerwoną kropeczką:P
Kolorowych snów!!
P.S. Wkrótce coś "ugotuję" na blogu i dodam parę zdjęć z pałacykiem w tle z niedzieli.
a.
fot. Emil i ja
Ochla, 05.03.2011r.
Subskrybuj:
Posty (Atom)