Pamiętam czasy gimnazjalno -licealne, gdy krzykiem mody były bardo nisko opuszczone dżinsowe szwedy (biodrówki) koniecznie noszone z opiętymi sportowymi bluzami i adidasami-muszelkami .Wtedy to było dopiero coś, a dziś oglądając zdjęcia śmieję się z tego, jaka byłam durna, ślepo podążając za panującymi "trendami". Patrząc teraz dochodzę do wniosku, że mimo, iż zazwyczaj próbowałam podążać za tymi "modowymi szałami" tak na prawdę nigdy nie czułam się w tych ubraniach stu procentowo w swojej skórze.
W ostatniej klasie liceum odkryłam ubraniową tajemnicę mojego życia - zdałam sobie sprawę, że z moim typem figury szeroki dół ( zakrywający nogi) z mega dopasowaną górą powoduje , że wyglądam milion lat starzej i ogólnie niekorzystnie. Opuszczony stan skracał moje nogi , a obcisła góra uwydatnia brzuch, który do dziś zawsze mi towarzyszy :) Wtedy właśnie kupiłam swoje pierwsze czarne rurki, przestałam usilnie wbijać się w koszulki w rozmiarze S i odkryłam zbawienny wpływ tuniki i luźnego T-shirtu. I w końcu zaczęłam się sobie podobać. Zaczęłam się zastanawiać, jak ja- wielka miłośniczka romansów kostiumowych mogłam wieczorami czytywać Jane Austen i napawać się historycznymi adaptacjami filmowymi, a w ciągu dnia stylowo przypominać dziewczynę dresiarza...
Jak sami możecie zaobserwować mój blog nie jest na topie, nie ma zawrotnej liczby odwiedzin w statystykach, nie noszę ubrań z ostatnich pokazów mody i szczerze mówiąc od jakiegoś czasu przestałam nawet śledzić pokazowe rewelacje. Mój blog nie przynosi mi korzyści materialnych, ale daje mi coś więcej -ogromną frajdę z prowadzenie czegoś w stylu "e-fotopamiętnika". Blog powstał ponad trzy lata temu i cieszę się, że mogę powiedzieć, że był jest i będzie w stu procentach mój:)
W ostatniej klasie liceum odkryłam ubraniową tajemnicę mojego życia - zdałam sobie sprawę, że z moim typem figury szeroki dół ( zakrywający nogi) z mega dopasowaną górą powoduje , że wyglądam milion lat starzej i ogólnie niekorzystnie. Opuszczony stan skracał moje nogi , a obcisła góra uwydatnia brzuch, który do dziś zawsze mi towarzyszy :) Wtedy właśnie kupiłam swoje pierwsze czarne rurki, przestałam usilnie wbijać się w koszulki w rozmiarze S i odkryłam zbawienny wpływ tuniki i luźnego T-shirtu. I w końcu zaczęłam się sobie podobać. Zaczęłam się zastanawiać, jak ja- wielka miłośniczka romansów kostiumowych mogłam wieczorami czytywać Jane Austen i napawać się historycznymi adaptacjami filmowymi, a w ciągu dnia stylowo przypominać dziewczynę dresiarza...
Jak sami możecie zaobserwować mój blog nie jest na topie, nie ma zawrotnej liczby odwiedzin w statystykach, nie noszę ubrań z ostatnich pokazów mody i szczerze mówiąc od jakiegoś czasu przestałam nawet śledzić pokazowe rewelacje. Mój blog nie przynosi mi korzyści materialnych, ale daje mi coś więcej -ogromną frajdę z prowadzenie czegoś w stylu "e-fotopamiętnika". Blog powstał ponad trzy lata temu i cieszę się, że mogę powiedzieć, że był jest i będzie w stu procentach mój:)
Na zdjęciach ze mną moja siostra Ewa i przystojny Lucky:)
Jesteś jedną z nielicznych blogerek, które prowadzą swój e-pamiętnik dla przyjemności. Mam podobne zdanie na ten temat, dlatego mam nadzieję, że ani Ty ani ja nie zachwiejemy się nigdy w naszych przekonaniach.
OdpowiedzUsuńo rany, dawno nie widziałam tutaj tak uroczych zdjęć :)
OdpowiedzUsuńśliczne siostrzyczki :)
OdpowiedzUsuńfantastyczny psiaczek !
Cudna psinka.
OdpowiedzUsuńTwój blog, dzięki Twojemu podejściu jest wyjątkowy, niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju. Bardzo go (i Ciebie) cenię za to, że nie ma na nim reklam, ciuchów i torebek kosztujących lwią część mojej pensji. To duża frajda podpatrywać Twój styl:) - jest naprawdę ciekawy:)
OdpowiedzUsuńLucy
Naprawdę polubiłam Twojego bloga! Zdjęcia, które umieszczasz są pełne lekkości i wdzięku. :) Tak jak Ty kiedyś ubierałam się zupełnie nieadekwatnie do swojej osobowości, chodziłam prawie cały czas ubrana na czarno. Teraz moja szafa to praktycznie pastelowe kolory.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i czekam na więcej wpisów!
Zerkam od czasu do czasu. I nie dlatego, że Skarżysko, to moje rodzinne miasto. Lekko, romantycznie i z wdziękiem. Bez zadęcia, oczekiwań na klakę i parcia na szkło tak typowe dla wielu blogerek, które z wdziękiem tura, pudrują swoje kompleksy i wydumaną małomiasteczkowość giftami od reklamodawców.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Skarżyszcznka.
przeczytałam wpis i się zaśmiałam :D nosiło się i szwedy i bluzki gdzie pępek na wierzchu i muszelki też <3 ulubione zresztą do dziś ;) eh...
OdpowiedzUsuń