Muszę się przyznać, że jeszcze pół roku temu nałogowo kupowałam galaretkę z kurczaka w Biedronce, bo była idealna na "szybkie jedzenie" w pracy. Aż w końcu stwierdziłam, że skoro przynajmniej raz w tygodniu gotuję rosół, to przecież sama mogę zacząć robić swoją galaretę właśnie na bazie tego rosołu. Wystarczyło tylko ugotować wywar na ćwiartkach z kurczaka z dużą ilością warzyw( ja do swojego dodaję prócz włoszczyzny cebulę, lubczyk, grzybki suszone i kapustę włoską). Miękkie mięso i marchewkę pokroiłam,rosół doprawiłam na ostro, dodałam przeciśnięty przez praskę czosnek, a na koniec żelatynę (zgodnie z instrukcją na opakowaniu). Do miseczek powrzucałam natkę pietruszki, groszek z puszki, marchewkę i kurczaka. Zalałam rosołem z żelatyną i odstawiłam do wystygnięcia. Na koniec płynną jeszcze galaretę włożyłam do lodówki by się ścięła. Galareta jest lekka i idealnie komponuje się z sokiem z cytryny
☺
u mnie się mówi na to nóżki ;P chociaż właściwie "nóżki" to galaretka z nóg wieprzowych ;P ale na takie cudo z kurczaka też się mówi "nóżki" - w każdym razie wszyscy u mnie się tym cudem zajadają, a ja... nie cierpię ;P nie wiem, dlaczego ;P
OdpowiedzUsuńMoja kulinarna zmora :D uciekam od niej jak najdalej.
OdpowiedzUsuńpychaaaa!!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Ola:*
♥
ale bym jadła! Uwielbiam jak tata robi galaretki ;d
OdpowiedzUsuń