niedziela, 16 grudnia 2012

Lucky me!

   Pamiętam czasy gimnazjalno -licealne, gdy krzykiem mody były bardo nisko opuszczone dżinsowe szwedy (biodrówki) koniecznie noszone  z opiętymi sportowymi bluzami i adidasami-muszelkami .Wtedy to było dopiero coś, a dziś oglądając zdjęcia śmieję się z tego, jaka byłam durna, ślepo podążając za panującymi "trendami". Patrząc teraz dochodzę do wniosku, że   mimo, iż zazwyczaj próbowałam podążać za tymi  "modowymi szałami" tak na prawdę nigdy nie czułam się w tych ubraniach stu procentowo w swojej skórze.
   W ostatniej klasie liceum odkryłam ubraniową tajemnicę mojego życia - zdałam sobie sprawę, że z moim typem figury szeroki dół ( zakrywający nogi) z mega dopasowaną górą powoduje , że wyglądam milion lat  starzej i ogólnie niekorzystnie. Opuszczony stan skracał moje nogi , a obcisła góra uwydatnia  brzuch, który do dziś zawsze mi towarzyszy :) Wtedy właśnie kupiłam swoje  pierwsze czarne rurki, przestałam  usilnie wbijać się w koszulki w rozmiarze S i odkryłam zbawienny wpływ   tuniki i luźnego T-shirtu. I w końcu zaczęłam się sobie podobać. Zaczęłam się zastanawiać, jak ja- wielka miłośniczka romansów kostiumowych mogłam wieczorami  czytywać Jane Austen i napawać się historycznymi adaptacjami filmowymi, a w ciągu dnia stylowo przypominać dziewczynę dresiarza...
  Jak sami możecie zaobserwować mój blog nie jest na topie, nie  ma zawrotnej liczby odwiedzin w statystykach, nie noszę ubrań z ostatnich pokazów mody i szczerze mówiąc od jakiegoś czasu przestałam nawet śledzić pokazowe rewelacje. Mój blog nie przynosi mi korzyści materialnych, ale daje mi coś więcej  -ogromną frajdę z prowadzenie czegoś w stylu "e-fotopamiętnika". Blog powstał ponad trzy lata temu i cieszę się, że mogę powiedzieć,  że był jest i będzie w stu procentach   mój:)
Na zdjęciach ze mną moja siostra Ewa i przystojny Lucky:)

czwartek, 13 grudnia 2012

Agata gotuje: pizzerinki z pomidorami

Ostatnio zaniedbuję bloga, więc mam nadzieję,że w Nowym Roku uda mi się to zmienić. Z tego względu, że ostatnio, wciąż  wszędzie myszkuję i wyszukuje nowe przepisy ( wciągnęłam w to całą rodzinę i gdy jadę do domu mam naszykowaną  całą stertę kulinarnych wycinków), mam kilka asów w rękawie, którymi się z Wami wkrótce podzielę. Dziś przepis na fajny dodatek do sałatek lub pikantnych zup kremów- pizzerinki z pomidorami.

Składniki:
Ciasto:
*120g twarogu
*4 łyżki oleju
*sól, bazylia
*3 ząbki czosnku
*jajko
*250g mąki
*2 łyżeczki proszku do pieczenia
*4 łyżki mleka
*2 łyżki zieleniny (np, bazylia, lub pietruszka, koper lub oregano)
*tłuszcz do formy
Masa:
*4 pomidory ( pokrojone w grube plastry)
*2 jajka
*125 ml śmietany
* pikantny żółty ser (starty na tarce)
*sól i pieprz

Twaróg mieszamy z olejem, szczyptą soli i jajkiem. Dodajemy przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia, mleko, zieleninę i przeciśnięty przez praskę czosnek. Ciasto serowe wykładamy na wysmarowaną tłuszczem blachę. Pomidory kroimy w grube plastry i obkładamy nimi ciasto. Na koniec całość zalewamy masą jajeczno-śmietanową i posypuję tartym żółtym serem. Zapiekankę pieczemy 50 min w temperaturze 180 stopni. Pizzerinki najlepiej smakują na zimno jako pieczywo do sałat. 
P.S. zamiast pomidorów świetnie sprawdzi się szynka pokrojona w kostkę lub smażony por. Smacznego!