poniedziałek, 29 listopada 2010

Agata gotuje: pikantna zupa pomidorowa z grzankami i serem.

W taki dzień jak dziś, kiedy jak na złamanie karku pędzę z pracy myśląc tylko i wyłącznie o tym żeby się najeść do syta i otulić ciepłym kocem w fotelu przy kaloryferze, moim kulinarmym spełnieniem marzeń jest zupa pomidorowa. Gęsta, aromatyczna, mocno czosnkowa i piekielnie rozgrzewająca. To mój własny przepis, który podłapałam w jednej z lubelskich knajpek jeszcze na pierwszym roku studiów.

Składniki:
*puszka pomidorów bez skórki *pół słoiczka przecieru pomidorowego *2 cebule *4-5 dużych ząbki czosnku *2 łyżki oleju *świeżo mielony pieprz, sól *kostka rosołowa *ser żółty/ parmezan *bazylia *po pół łyżeczki ostrej i słodkiej papryki w proszku *czosnek granulowany GRZANKI: bagietka/kajzerka i masło


Na rozgrzanym oleju podsmażamy pokrojoną w półplasterki cebulę i czosnek (wcześniej posolone). Dodajemy paprykę w proszku i czekamy aż się wszystko zeszkli i zmięknie. Kiedy cebula będzie miękka dodajemy pomidory z puszki( razem z zalewą) i koncentrat pomidorowy. Gotujemy 10-15 minut. Podlewamy bulionem (z kostki rosołowej). Doprawiamy solą, pieprzem, czosnkiem granulowanym i bazylią. Gotujemy ok. 10 minut. I teraz najważniejsze: zupę miksujemy blenderem lub przecieramy przez sitko.Gorącą zupę posypujemy tartym żółtym serem/ parmezanem ( można dorzucić kilka listków rukoli) i zajadamy z grzankami.. Niebo w gębie! 

POLECAM GORĄCO :)
a.

czwartek, 25 listopada 2010

November girl


Od paru dni w Zielonej Górze jest z nami moja Mama, najlepszy kompan lumpeksowych eskapad i fajowych spacerów ever!! Niestety przyjechała tylko na tydzień, więc muszę się Nią nacieszyć teraz, bo zobaczymy się dopiero na święta... Niedziela była słoneczna i ciepła więc poświęciliśmy ją na spacery i zakupy, przemierzając z Emilem i Mamą wszystkie z możliwych zielonogórskich uliczek Starówki i "zwiedzając" większość tutejszych marketów. Dzień został oczywiście uwieczniony na zdjęciach, parę z nich możecie zobaczyć właśnie teraz. Każdy z dzisiejszych ciuchów
był już kiedyś prezentowany na blogu. Kaszmirową kurtkę vintage mogliście zobaczyć tutaj ,falbaniastą spódnicę - dzwoneczek TOPSHOP( która jest genialnym miksem różu, szarości, szafiru,bieli, ciemnej zieleni i żółci) tutaj, a zieloną kokardę tu. Nowością są mini koturenki i różowa torebka, którą w lumpeksie wynalazła moja siostra Ewa i która wspaniale spisuje się jako dodatek do leginsów i luźnej koszulki. Na dzisiaj tyle. Miłego weekendu!

a.



Fot. Mama

Zielona Góra, 21.11.2010

niedziela, 21 listopada 2010

I ♡second hand jewellery


Wszystkie dzisiejsze świecidełka są z drugiej ręki:) Pochodzą z nowo odkrytego lumpeksu pełnego niesamowitych bibelotów i taniej jak barszcz biżuterii vintage! (klik!"cennik") . Pastelowe błyskotki nabyłam ja, a te brązowo -srebrene moja Mama. Obie byłyśmy w siódmym niebie!


Mama:
Ściskam, do następnego razu!
a.

środa, 17 listopada 2010

patchwork

Czyli bilans tygodnia:



WYJAZDY: jeden, ale porządny. Z Zachodu na Wschód (Zielona Góra - Skarżysko-Kamienna - Lublin - Chełm - Tomaszów i z powrotem). 1600 km w cztery dni.
INSPIRACJE: kok-koszyczek Leny z "Czasu Honoru", miejska, romantyczna modnisia łącząca róż i błękit ze złotem i koronkami z końskim ogonem wywiązany barwną wstażką.
NIEWIARYGODNE ALE PRAWDZIWE: w piwnicy mojej Cioci odnalazłam obraz mrocznego lasu- kadr z jednego z moich snów, który powtarza mi się od dziecka!!!
ULUBIONE ZESTAWY KOLORYSTYCZNE: fuksja+fiolet+granat+butelkowa zieleń, błękit/pistacja+biel wełny+złoto.
KULINARIA: z cyklu polskie jadło... przez te parę dni w domu pochłanialiśmy z Emilem wszystko co swojskie, tłuste i superpyszne czyt. pierogi, zraziki, bigos, śledzie, galareta, flaki, klopsiki etc.
KULINARNE PLANY: sałatka z kaszką kuskus, nowy post kulinarny z najpyszniejszą zupą pomidorową ever!
PLANUJĘ: spisywać wszystkie sny, a mam ich ostatnio całą masę...
POLUJE NA: Fioletowy, długi kardigan i idealne kozaki( czyt. ciepłe, wygodne i bez zbędnych dupereli)
CIąGŁA CHĘĆ NA: (bez zmian) grzane wino z plastrem pomarańczki, piwo z sokiem malinowym i nowe kocie bibeloty.
PODZIWIAM: piękno małych polskich miasteczek ze starymi mrocznymi kościołami.
MARZY MI SIĘ: fucha podróżującego po świecie eksperta od wyszukiwania cudownych scenerii do filmów.
MAM FIOŁA NA PUNKCIE: biżuterii z second handu (następny post całości poświęcę moim ostatnim skarbom).
FILM: ostatnio w mrocznym "leśnym" klimacie jak z moich snów. Po raz któryś już zabieram się za obejrzenie "Osady", a w kinowych planach pojawił się Czerwony Kapturek("Red Riding Hood"), z piękną Amanda Sayfried w roli głównej . Już nie mogę się doczekać;)
KOTY: przez ten miesiąc który ich nie widziałam, przypakowały dwukrotnie i toczą się przez ogródek niczym puchate kulki.
OSZALAŁAM NA PUNKCIE: duetów: tunika z fontaziem + sweterek w serek, zwiewna tunika dzwoneczek + krótka minimarynarka.
PODGLąDAM: świat przez okno w kuchni i trzy czarne koty na podwórku.
MAKIJAŻ: oczy podkreślone metalicznymi cieniami do powiek w kremie.
MANICURE: dojrzała renkloda, czerwień, jasny fiolet
OSTATNIO NIE RUSZAM SIĘ BEZ: perełkowych bransoletek/aniołka z bursztynem na łańcuszku od Mamy/ srebrnego pierścienia od Babci z ciemnozielonym kamieniem.
NA GŁOWIE: beret. Koniecznie ozdobiony broszką lub spinką-kokardką.
LUBIĘ: poranną kawę w porcelanowej filiżance, pośpieszne pstrykanie fotek z samochodu, próbując uchwycić piękno otoczenia w ciepłym świetle zachodzącego słońca.
DIY: kotyliony, muszki, naszyjniki.
HITY Z CIUCHOLANDÓW:sukienki: w róże, koronkowa i butelkowo zielona.
UBRANIOWE PREZENTY: różowa "chanelka"od Ewy i klasyczne, czarne szpilki od Mamy.
MAM DOSYĆ: polityki,wyborów, polityki,wyborów, polityki!!
PREZENTY: kocie gadżety, patelnia do naleśników:), 20-tomowa encyklopedia od Dziadka K., palma wyhodowana z nasionka przez Dziadka J. i cudowne kwieciste narzuty, zasłony i poduchy od Mamy.



środa, 3 listopada 2010

spacer zaułkami

Kto by pomyślał, że wyludnionona Starówka może być jeszcze piękniejsze od tej gwarnej i pełnej goniącego tłumu. Taki spacer pustymi zaułkami z odkrywaniem nowych, interesujących zakamarków jest naprawdę czymś niezwykle wciągający i jak dla mnie super relaksującym. Na spacer wybrałam się w mieszance przywodzącej na myśl Blugir(mojego jedynego faworyta z wybiegu), składającej się dwurzędowego płaszczyka, wełnianego mlecznego swetra z szafy mamy połączonego z falbankową tuniką,z kokardą na szczycie koka , kwiecistą torbą i sznurowanynymi "osiołkami". Wszystko w tonacji pudrowego różu, mlecznej wełny i czerni w otoczeniu bajkowych kamieniczek.





I'm wearing vintage shoes, sweater and bag, second hand tunic, scarf and coat; bow and leggins -market.

Fot. Emil,
 Zielona Góra 31.10.2010r.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Agata gotuje: sałatka z paluszkami surimi.

Czas na kolejny, obiecywany przepis. Jeszcze rok temu za żadne skarby nie tknęłabym paluszków krabowych... Teraz, dzięki tej pysznej sałatce bardzo mi posmakowały i już szukam nowych przepisów z surimi w roli głównej. Do przygotowania dzisiejszej sałatki potrzeba nam:
*małe opakowanie paluszków krabowych- pokroić jak na zdjęciu powyżej. ( można je kupić w każdym markecie, cena za małe opakowanie granicach 2- 3 zł)
*słoik selera naciowego( odcisnąć z soku)
*100 g żółtego sera pokrojonego w drobną kostkę
*puszka kukurydzy
*majonez
*3 ząbki czosnku
*sól, pieprz
*kajzerka/bagietka, masło, czosnek - na grzanki

Wykonanie sałatki jest naprawdę ekspresowe. Składniki z pierwszego zdjęcia mieszamy razem, doprawiamy majonezem, solą, pieprzem i rozgniecionym czosnkiem. Podajemy ze złocistymi grzankami. Gotowe:)
P.S. Jeżeli jednak komuś z Was paluszki surimi nie podpasują, można je równie dobrze zastąpić drobiową wędliną : wędzonym indykiem lub "białą szynką" pokrojoną w kostkę.