Jak już wspominałam w poprzedni piątek pierwszy raz odwiedziliśmy z Emilem Łagów, bajeczną wioskę położoną nad dwoma jeziorami z zameczkiem i sielskim klimatem troszeczkę przypominającym mi mój ulubiony Kazimierz nad Wisłą.
Posiedzieliśmy nad jeziorem, przechadzaliśmy się małymi uliczkami z charakterystycznymi domami z barwnymi ogrodami na wzgórzach..
Zaszliśmy do Amfiteatru w którym, co roku odbywa się Lubuskie Lato Filmowe...
Na scenie odśpiewałam "Killing me softly"...
jak prawdziwy profesjonalista : D

Zrobiłam chyba z milion zdjęć! Nie mogłam się oprzeć tej bajecznej,kolorowej scenerii...
...no i ma się rozumieć sama też pozowałam :)
i udało mi się uchwycić Emila, niczym Wikinga wychodzącego z jeziora : p
Na koniec pospacerowaliśmy jeszcze po cudownym parku pełnym kilkusetletnich dębów i cisów.
Jak widać, cieszyłam się z wycieczki jak mogłam : p
I po paru godzinach łażenia, głodni wróciliśmy do domu, w przelocie patrząc na Jezusa Świebodzińskiego, który mimo tytułu największego na świecie wcale, ale to wcale nie zrobił na nas najmniejszego wrażenia. Wręcz przeciwnie, na tle pól, łąk i nowego osiedla mieszkaniowego wyglądał jak jakiś wklejony z innej bajki...
Łagów, 13.05.2011r.