Po latach chodzenia w płaskich butach w końcu dopadł mnie szał wysokich obcasów i koturn. Te koralowe, które dostałam od Mamy towarzyszyły wczoraj kraciastej spódnicy ( przerobionej z jakiegoś starocia, który znalazłam w domu) i fioletowej koszulce na moim weekendowym spacerze. W dzisiejszym wpisie nic ciekawa już się raczej nie pojawi, bo nic się u mnie jak na razie nie zmieniło, oprócz tego,że zastanawiam się nad rozjaśnieniem włosów ( do cynamonowego brązu) (?), totalnie wciągnęłam się w "Grę o tron" ( kończę oglądać drugi sezon), z uporem maniaka wyszukuję coraz to nowe filmy z Jasonem Momoa i Kubą Gierszałem ( : p ) i wciąż mam dylemat czy lepiej mi z grzywką czy bez... Wracając do wątku ubraniowego pochwalę się jeszcze, że w końcu trafiłam na moje "dżinsy życia" i już za parę dni pokaże je na blogu. Na dziś to tyle. Biorę się za pachnącą kawę, która już czeka na mnie w kuchni i planuję cały dzień cieszyć się lenistwem i piękną pogodą! Ściskam
a.
***
*spódnica- kiedyś w wersji midi chodziła w niej moja Mama, dziś w wersji mini chodzę w niej ja
spódniczka jest boska! ♥
OdpowiedzUsuńświetne połączenie kolorów ;)
OdpowiedzUsuń